top of page

KIEDY INTUICJA MÓWI NAM, ŻE NADSZEDŁ CZAS NA ZMIANY...

Zaktualizowano: 7 lut 2023



Kiedy zaczęłam się uczyć rozpoznawać różne formy energii i poszczególne wibracje, mieszkałam wtedy w centrum miasta. Hałas, korki, spaliny, wiecznie spieszący się i rozgoryczeni ludzie - wszystko to tworzyło jedną, gęstą zupę nieprzyjemnych wibracji…


Nadszedł taki okres, kiedy poczułam całą sobą, że czas przenieść się w inne miejsce - gdzieś, gdzie człowiek naturalnie się wycisza, a energie panujące wokół są subtelne i delikatne…


Oczywiście mój umysł mówił mi, że nie powinnam, że za duże wydatki, zbyt daleka odległość od miasta, że nie dam sobie rady sama z dwójką dzieci… Ale serce coraz bardziej pchało mnie w nieznane, a dusza aż zalała mnie wizjami domu, którego jeszcze nawet nie widziałam na oczy…


W scenach tych obserwowałam siebie, jak siedzę na balkonie z widokiem na góry, w otoczeniu kwiatów i coś piszę… Widok totalnie dla mnie abstrakcyjny… Nie dość, że samo miejsce było zupełnie nieznane, to pisanie również było mi obce…


Logiczny umysł odrzucał tę scenę. Wmawiałam sobie, że w mieście jest wygodniej, bezpieczniej, do wszystkiego blisko, że mamy tu swoich przyjaciół i szkoda byłoby ich stracić… I tak oszukiwałam siebie dzień po dniu...


Ale jak nie słuchamy intuicji, to wszechświat zadba o to, by popchnąć nas w odpowiednim kierunku, wręcz stworzy taką sytuację, że nie będzie innego wyjścia… Nie dość, że mieszkanie obok wynajęli nowi, uciążliwi sąsiedzi, część znajomych przeprowadziła się do innych miast, nawet państw, to pewnego dnia, pod koniec lipca, mój starszy syn oznajmił mi, że nie chce chodzić do tamtejszej szkoły. Nie i koniec… Przeprowadzamy się w inne miejsce… Już…


Do rozpoczęcia nowego roku szkolnego mieliśmy trochę ponad miesiąc… Znalezienie domu w tak krótkim czasie graniczyło z cudem. A do tego zorganizowanie całej przeprowadzki bez żadnej pomocy z zewnątrz sprawiło, że mój poziom stresu zaczął bić na alarm.


Jednak czułam, że tak ma być… Że już czas… Kiedy udało mi się wyciszyć umysł, wszystko było proste i oczywiste…


Ale logika nie chciała dać za wygraną… Pamiętam jak szłam ulicą i uciążliwe myśli kłębiły się w mojej głowie… Jak ja to wszystko zapakuję i przewiozę? Skąd znajdę pieniądze na pomalowanie i wyremontowanie domu, dwa czynsze, dojazdy i nowe meble? Zaczęłam panikować…


Nagle poczułam jak zalewa mnie niesamowite ciepło, miłość, wręcz błogość… Jakby jakiś cudowny, niewidzialny deszcz z innego wymiaru nagle oblał mnie i wypędził wszystkie smutki.

- “Pieniądze już są w drodze” - poczułam, “usłyszałam” gdzieś wewnątrz swojego istnienia...


Roześmiałam się głośno, aż dwóch przechodniów odwróciło się za mną. Przecież pieniądze nie spadają z nieba. Trzeba je zarobić, a ja już od 2 lat byłam bezrobotna z dwójką dzieci, dwoma kotami i psem na utrzymaniu. Na dodatek planowałam przeprowadzkę do większego domu poza miastem. Dla mojej logiki brzmiało to jak istne szaleństwo…


Jednak te cudowne wibracje mnie nie opuszczały… Czułam, wiedziałam gdzieś w środku, że to prawda… Że te pieniądze jakoś się znajdą i że wszystko pójdzie po mojej myśli. Moja dusza aż tańczyła z radości...


Kiedy byłam już blisko bloku, koło koszy na śmieci zauważyłam stertę kartonowych pudeł. Znów zaśmiałam się głośno. Ewidentnie wszechświat pokazywał mi, że czas już na pakowanie. Mimo tego, że domu nadal nie znaleźliśmy...


Wzięłam pudła i poszłam do mieszkania. Było mi tak jakoś lekko na sercu. Wiedziałam, że decyzja jest już podjęta i czułam, że jest ona dla nas wszystkich dobra.


Po południu postanowiłam zacząć pakować rzeczy, których nie będę potrzebować w następnych dniach, może nawet tygodniach. Biblioteczka z książkami wydawała mi się dobrym rozwiązaniem. Zapakowałam dwa pudła, zakleiłam i postawiłam w rogu salonu. Gdy zabrałam się za trzecie, nagle jedna z książek wymsknęła mi się z rąk. W ostatniej chwili złapałam ją za okładkę, a ku mojemu zdziwieniu, coś zaczęło się z niej sypać. Spojrzałam na dół i totalnie mnie zatkało. Pieniądze…. Banknoty były porozrzucane po całej podłodze… Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie miałam zielonego pojęcia skąd one się tam wzięły, ale wiedziałam, że na pewno pokryją koszty całej przeprowadzki i wynajmu.


Wdzięczność… Zaufanie do większego planu wszechświata… Pewność, że idę w dobrym kierunku… Radość, że słucham intuicji i jestem prowadzona :-)

Niedługo potem znaleźliśmy dwa domy. Góry czy morze? - zastanawialiśmy się przez chwilę. Jednomyślnie wybraliśmy góry. Zieleń i las - to było to, czego tak bardzo brakowało nam w tej wypalonej słońcem Grecji.


- "Oszalałaś!" - mówili znajomi - "Tak daleko od centrum, od morza! Zimno! Śnieg! Tyle wydatków na ogrzewanie! Jak dasz sobie radę?" - Nie wiedziałam, ale czułam, że tam jest moje miejsce… Po nieziemskich upałach w nagrzanym do granic możliwości betonie centrum, zimno i śnieg też brzmiały jakoś tak kojąco...


- "Jak będziesz dojeżdżać codziennie do miasta? Co z pracą?" - pytali dalej...

A może nie będę musiała tam wcale jeździć? Chyba, że sama tego zapragnę? Za miastem chyba już nigdy nie zatęsknię…


Nadszedł wrzesień i pierwsza noc w nowym domu. Mimo fizycznego zmęczenia, po wielu dniach malowania, sprzątania, rozpakowywania, skręcania mebli, postanowiłam przejść się po tej niewielkiej miejscowości, która nadal była mi zupełnie obca. Cisza i spokój wprawiły mnie w błogi nastrój… Tak odmienne wibracje od tych, z którymi obcowałam w mieście. Doszłam do miejsca, gdzie zaczynał się jeden ze szlaków przeszywających wzgórza. Widok wsi i zachodu słońca w oddali zatykał dech w piersiach. W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Dałam radę. Sama. W końcu byłam w odpowiednim miejscu...


Kolejne miesiące, to były niekończące się spacery po górach. Las przyodział cudowne kolory złotej jesieni, a my codziennie odkrywaliśmy nowe szlaki, zatapiając się w pięknie otoczenia. Popołudniami kontynuowaliśmy remont i urządzanie domu. Radość, rodzina, śmiech dzieci, koty ganiające się po trzech piętrach i poczucie wolności…


Nadeszła zima i zapach dymu z kominka. Silny mróz i śnieg otuliły wieś i pobliskie wzgórza. Miałam poczucie, że wcale nie znajduję się w Grecji, a w jakiejś spokojnej, polskiej miejscowości. Poczułam się jak w domu… Byłam w odpowiednim miejscu :-)


Wiosna przyniosła zrozumienie… Posadziliśmy nowe kwiaty w doniczkach, a te które już mieliśmy rosły jak szalone, ciesząc się z chłodniejszego, górskiego klimatu.


Pewnego dnia siedziałam na balkonie wpatrując się w zielone wzgórze. Śpiew ptaków wijących gniazda i zapach kwitnących wokół roślin wprawił mnie w cudowny nastrój. Poczułam, że chciałabym przelać swoje myśli i to co grało mi w sercu na papier. Wzięłam zeszyt i zaczęłam pisać... Potok słów w końcu znalazł ujście i wydostał się z mojego wnętrza… Pisałam bez przerwy, aż zapadający zmierzch i chłód nadchodzącego wieczoru zagoniły mnie do domu… Tej nocy nie mogłam zasnąć. Coś się zmieniło w mojej rzeczywistości, ale nadal nie wiedziałam co dokładnie...


Kolejnego dnia stwierdziłam, że lepiej pisać od razu na laptopie. Przemyślenia, uczucia, dawne przeżycia, przekazy od wyższego ja, tworzyły prawdziwe historie, które nie chciały już dłużej siedzieć zapomniane w tylnej części mojego umysłu. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam, że powinnam je spisać…


Usiadłam przy drewnianym stoliku i zaczęłam powoli pić kawę, rozkoszując się widokiem lasu i niewielkich domków na zboczu wzgórza. Otaczające mnie niegdyś szare, zakurzone bloki były już jedynie zamazanym, niewyraźnym wspomnieniem. Poczułam taką jedność z tym miejscem i błogość w sercu. Znów zalały mnie te cudowne wibracje i wzruszona włączyłam laptopa, aby kontynuować pisanie.


I wtedy do mnie dotarło… To było właśnie to miejsce, które przez tak długi okres pojawiało się w formie wizji, gdy mieszkałam jeszcze w centrum miasta. To ten dom… Ten balkon… Te kwiaty… Ten widok… I pisałam! Nie wiedziałam jeszcze po co i dlaczego, ale chciałam to robić chociażby dla samej siebie. Pisanie dawało mi tyle radości, że dusza wręcz tańczyła ze szczęścia…


Zaryzykowałam i odnalazłam swoje miejsce… Odnalazłam jakąś cząstkę siebie… Rozpoczął się nowy, pozytywny okres w moim życiu...


Intuicja zawsze wie, w którym powinniśmy iść kierunku, wystarczy jedynie jej posłuchać... Uciszyć panikujący umysł i pozwolić sercu, aby obrało kierunek naszej drogi...


Alexandra FreeSoul


 
  • Jesteś na drodze bliźniaczych płomieni i zastanawiasz się jak dojść do unii w sobie/z bliźniaczym płomieniem?

  • Potrzebujesz wsparcia lub wskazówek odnośnie decyzji, które powinieneś podjąć w swoim życiu, odnośnie kierunku, który powinieneś obrać?

  • Chciałbyś uleczyć zdarzenia z przeszłości/poprzednich żyć i uwolnić się od nich energetycznie oraz emocjonalnie raz na zawsze?

  • Chcesz odnaleźć prawdziwą drogę swojej duszy i żyć pełnią szczęścia?

  • Chciałbyś poznać o czym tak naprawdę marzy twoja dusza i jak to osiągnąć?

  • Chcesz mieć wgląd w to, co może wydarzyć się w przyszłości?

  • Masz poczucie, że stoisz w miejscu lub zataczasz w życiu ciągle te same kółka/przechodzisz te same cykle?

  • Chcesz nauczyć się słuchać swojego serca i intuicji oraz nawiązać kontakt ze swoim wyższym ja?

  • Chcesz uleczyć siebie, wszystkie swoje wewnętrzne blokady, swoje wewnętrzne dziecko, uwolnić się od niesłużących Ci już starych schematów myśleniowych, negatywnych programów i traum emocjonalnych?

  • Chcesz odnaleźć miłość i założyć zdrowy, partnerski związek?

Cokolwiek stoi na drodze do Twojego spełnienia, martwi cię, sprawia, że obniżają się Twoje wibracje i nie żyjesz pełnią szczęścia w tu i teraz - możesz sobie pomóc korzystając z prowadzenia wyższego ja/źródła/przewodników duchowych.


Zapraszam Cię na sesje:


W celu zapoznania się ze wszystkimi dostępnymi usługami oraz cennikiem i promocjami zapraszam do:

 

Polub Free Soul - Polska na Facebook'u:


Dołącz do grupy na Facebook'u:

FREE SOUL POLSKA - UNIA W SOBIE (BLIŹNIACZE PŁOMIENIE CHANNELING HIPNOZA)


Zasubskrybuj kanał Free Soul Polska na YouTube:

 

Jeżeli moje artykuły wydają Ci się pomocne i czujesz potrzebę wsparcia mojej pracy w ramach wymiany energii, możesz to zrobić dokonując dobrowolnej wpłaty na jedno z kont:

PLN: PL46 1140 2004 0000 3102 7563 3134

€: GR52 0172 2860 0052 8608 5839 763

Dziękuję!

Comments


Commenting has been turned off.
bottom of page