Gdy miałam 17 lat, pojechałam nad morze z koleżanką i kuzynką. Był to jeden z pierwszych wyjazdów bez rodziców, bez opieki. Taki przedsmak dorosłości…
Kiedy szłyśmy drogą w stronę plaży, z daleka zobaczyłam chłopaka z długimi blond lokami. Zadziało się wtedy coś magicznego. W danej chwili nie wiedziałam dokładnie co, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jakbym szła zahipnotyzowana.
Gdy nasza odległość zmniejszyła się, zauważyłam, że on również na mnie patrzy… Tak samo intensywnie... Szedł z dwoma kolegami, którzy głośno żartowali. On jednak był poważny, skupiony na moim spojrzeniu.
Wtedy wszystko zadziało się jakby w zwolnionym tempie. Obie grupy, dziewczyn i chłopaków, minęły się zupełnie zwyczajnie - tak, jak mija się obcych na ulicy - jednak ja i on stanęliśmy naprzeciw siebie i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Czas się zatrzymał… Wszystko wokół zawirowało… Miałam poczucie, że przez moment znalazłam się w jakimś innym, nieziemskim wymiarze…
Przeszedł mnie dziwny, lecz skądś znajomy dreszcz. Jakby nagle otuliły mnie jakieś bezpieczne, niewidzialne ramiona… Serce rozgrzało niesamowite ciepło… Ja go skądś znałam… Nie widzieliśmy się po raz pierwszy… Wiedziałam to… Czułam to… Był dla mnie ważny…
"Cześć" - powiedział w końcu, trochę zawstydzonym głosem. Zarumieniłam się aż po uszy, zdając sobie sprawę z abstrakcyjności całej sytuacji. Nasi znajomi stali obok i nie rozumieli co się dzieje. Kuzynka złapała mnie za rękę - "No chodź już!" - powiedziała.
Nie mogłam… Jakby nogi wrosły mi w ziemię… Chciałam tam zostać.
Z nim…
Na zawsze…
Okazało się, że to był ich ostatni dzień nad morzem. Wczesnym rankiem wracali do domu. Jeden jedyny dzień… Dzień tak wyjątkowy, że na zawsze zapadnie w mojej pamięci. Niewinny uśmiech, zawstydzone spojrzenie prosto w oczy, delikatny dotyk dłoni… Miłość niewinna, beztroska, niczym nie skażona… Miłość jaką dusza kocha duszę…
"Napisz do mnie." - powiedziałam, wręczając mu niewielką karteczkę z moim adresem - "Obiecujesz?"
"Obiecuję" - powiedział.
Gdy odchodził, co parę kroków oglądał się, żeby skraść jeszcze kilka sekund ze mną… Żeby uwiecznić moją postać w swojej pamięci…
"Nie oszukuj się. Nie napisze." - powiedziała kuzynka - "Pewnie chciał wyrwać laskę na wakacjach i tyle."
Nie wierzyłam w to. On taki nie był. To nie ten typ człowieka. To nie te wibracje duszy…
To, co poczułam w sercu było prawdziwe. To, co płynęło z jego serca również. To przeświadczenie, że znamy się od stuleci było tak wyjątkowe, że rozum nie mógł tego pojąć… Wierzyłam, że napisze… Nie przez przypadek się spotkaliśmy…
Długo czekałam, zaglądając codziennie do skrzynki na listy. Nieraz nawet co kilka godzin... Nie przyszło nic… Żadna wiadomość od niego. Mój entuzjazm i radość zamieniły się w smutek i żal…
W końcu poddałam się. Widocznie kuzynka miała rację…
Po ponad dwóch latach, mama położyła coś na moim biurku. "Przyszedł list do Ciebie." - powiedziała.
"List? Do mnie?" - zdziwiłam się.
Charakter pisma był mi zupełnie nieznany… Otworzyłam kopertę i w środku znalazłam kartkę. Od niego…
Znów poczułam to samo ciepło rozgrzewające moje serce. To samo poczucie, że się znamy, że jest dla mnie ważny… Jednak już wtedy byłam w nowej relacji, która trwała kolejne 15 lat. Poważnej relacji…
Chwilowe szczęście pomieszało się z goryczą…
"Spóźniłeś się…" - powiedziałam i wcisnęłam list między książki.
Po kolejnych kilku, może nawet kilkunastu latach, odnaleźliśmy się ponownie w internecie.
"Przepraszam. Zgubiłem twój adres. Ale szukałem cię. Pojechałem do miasta, o którym mi wtedy mówiłaś. Pytałem ludzi, ale nikt nie wiedział kim jesteś i gdzie mieszkasz"...
Czyli był tuż obok… W mieście, które leżało blisko mojej niewielkiej miejscowości…
A jednak… Jechał przez pół Polski by mnie odnaleźć… Serce i intuicja miały rację… Ja również byłam dla niego ważna… On także czuł to samo ciepło w sercu co ja… Moją duszę wypełniła ulga i radość…
Zajrzałam na jego profil. Miał śliczną żonę i dwójkę słodkich dzieci. Poczułam miłość do nich wszystkich… Jakby będąc w jego życiu, stawali się również moją rodziną… Stałam się bogatsza o tych kilka osób. Po jego uśmiechu na zdjęciach widać było, że robił to, co kochał i miał naprawdę udane życie. Ucieszyłam się bardzo i całym sercem życzyłam mu wszystkiego co najlepsze. Zalał mnie niesamowity spokój i poczucie, że wszystko jest tak jak powinno być.
Nasza rozmowa skończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Ja również miałam swoją rodzinę, oboje toczyliśmy udane życie i żadne z nas nie chciało nic zmieniać, a tym bardziej komplikować. Dobrze wiedzieliśmy co można a czego nie… Co powinno się zrobić w danej sytuacji, a co było zabronione…
Jednak coś mnie zastanowiło…
"Czy ja go kocham?" - zapytałam się samej siebie. Odpowiedź padła od razu…
"Tak…"
Przestraszyłam się… Przecież byłam mężatką i kochałam swojego męża. Naprawdę go kochałam! Więc skąd to uczucie? Jak można kochać dwie osoby?
“To niepoprawne… Tak nie można!” - logiczny umysł nie potrafił tego wyjaśnić…
Oboje zgodnie i natychmiast ucięliśmy rozmowę…
~ Zapewne, zarówno ja jak i on, nie zrozumieliśmy wtedy co się właściwie wydarzyło… I nie mogliśmy zrozumieć, bo nie wiedzieliśmy jeszcze co to znaczy kochać BEZwarunkowo. Nie potrafiliśmy zdefiniować logicznie tego, czego akurat wtedy doświadczaliśmy. Wręcz zinterpretowaliśmy to totalnie błędnie… Stąd też obopólna ucieczka i poczucie, że być może nasze uczucia są złe i niepoprawne... Że nie powinny nigdy zaistnieć… Nic bardziej mylnego…
~ W tym momencie chciałabym również wspomnieć, że nie jest to historia bliźniaczych płomieni, chociaż jak najbardziej mogłaby taką być… Wiele osób właśnie tak by ją zdefiniowała… Historia ta toczy się dalej i jest tam ta sama, bezwarunkowa miłość…
~ Bezwarunkową miłość nazwałam po imieniu dopiero jak rzeczywiście znalazłam się na drodze bliźniaczych płomieni. Jednak głębsze zrozumienie, na jakich zasadach działa ona w ziemskiej rzeczywistości, przyszło stosunkowo niedawno…
Kiedy po kilku latach, znów zamieniliśmy ze sobą parę zdań i na chwilę moje serce ponownie zalało to ciepło bezwarunkowej miłości, nie odrzuciłam tego uczucia. Wszystkie "powinno się", "nie wolno", "nie wypada" odstawiłam na bok. Uczucie to było tak czyste i niewinne, że nie mogło być złe. Po prostu czułam to… Postanowiłam pozwolić mu zaistnieć w moim sercu i zobaczyć co się wydarzy… Ufałam, że wszystko jest tak, jak powinno być i że logiczne wyjaśnienie jest już w drodze.
Jednocześnie wiedziałam z przekazów, że niedługo kogoś poznam i że człowiek ten również będzie dla mnie ważny. Do tego, nadal byłam na drodze bliźniaczych płomieni, przez co umysł znów zaczął krzyczeć, że "nie powinno się", "nie wolno", "nie wypada", "nigdy nie znajdziesz tej samej miłości w innym człowieku", "nigdy nie doświadczysz tego samego co z nim"... No bo przecież bliźniak to "moja dusza", to ten "jeden, jedyny i wyjątkowy"… Więc jak w ogóle mogłam pokochać kogoś innego? Przecież to była zdrada nad zdradami…
Poczułam, że to jest kłamstwo… Przecież tego chłopaka z przeszłości również kochałam, więc dlaczego nie mogłam pokochać nieznajomego z przyszłości? Według jakich zasad ustala się kogo można kochać a kogo nie? Czy można w jakikolwiek sposób kontrolować miłość? Miłość bezwarunkową?
Zwyczajnie oddałam się temu i obserwowałam… Czułam, że coś wielkiego nadchodzi… Że jestem blisko jakiegoś głębszego zrozumienia…
Dosłownie za kilka dni spotkałam mężczyznę, który także wywołał we mnie dokładnie to samo słodkie, czyste, niewinne, ale jak najbardziej prawdziwe i głębokie uczucie… Jego duszę również znałam nie od dzisiaj… Czułam to i byłam tego pewna... Samo spotkanie oczywiście nie było przypadkowe. Nawet umysł nie wchodził mi już w drogę, bo wszechświat zadbał o to by mnie o tym wcześniej powiadomić. Byłam przygotowana na te nowe energie, które miały wpłynąć do mojego życia i zmienić mnie na zawsze.
Mężczyzna zupełnie mi nieznany, lecz swoją obecnością, dotknął mojej duszy i aktywował wybuch bezwarunkowej miłości. Moment łączenia się jego energii z moją był tak nieziemskim, niezmiernie leczniczym, wyzwalającym i duchowym doznaniem, że teoria bliźniaczych płomieni zaczęła się niebezpiecznie chwiać w mojej świadomości…
Przez chwilę próbowałam porównać to doznanie z tym, czego doświadczyłam na drodze bliźniaczych płomieni… Jednak oba przeżycia były tak silne, wyjątkowe i co najważniejsze - duchowe, że mój logiczny umysł nie mógł nawet tego nazwać, a tym bardziej wyjaśnić…
Śmiem nawet twierdzić, że to nowe przeżycie było w jakimś stopniu głębsze… Mogłam fizycznie i świadomie doświadczać nie tylko duszy drugiej osoby, ale również namacalnie jej ludzkiej postaci… Świat duchowy zlał się z ziemską rzeczywistością… Niebo dotknęło ziemi…
Wszystko to spowodowało, że zaczęłam odgrzebywać w pamięci kolejne osoby, z którymi również poczułam tę niewytłumaczalną bliskość… Które nadal nosiłam w swoim sercu, mimo tego, że nie było ich już w moim życiu. Nie ze wszystkimi miałam aż tak głębokie doznania duchowe, ale każdemu z tych spotkań towarzyszyła ta sama słodycz, ciepło w sercu i poczucie, że nie znamy się od dzisiaj…
W każdym z tych przypadków to była właśnie ta sama miłość… Miłość bezwarunkowa… Ta sama miłość, którą kochałam również swoje dzieci, swoją rodzinę, swoich przyjaciół i wiele innych bratnich dusz - zarówno kobiet, jak i mężczyzn - z którymi przecięła się moja droga.
Zrozumiałam, że miłość do bliźniaka nie była wcale lepsza, głębsza, bardziej wyniosła…
To ego tak chciało wierzyć…
Miłość ta nie ograniczała się również do jednej osoby - tej "jedynej i wyjątkowej".
Miłość ta nie była jednokierunkowa. Ona była jak rzeka i płynęła z mojego serca bez przerwy, rozlewała się jak powódź na wszystkie strony. Obejmowała ludzi, zwierzęta, drzewa, kwiaty, nawet wczorajszy zachód słońca…
Wszędzie tam była ta sama, bezwarunkowa miłość, która dodawała skrzydeł…
Nie kryły się za nią żadne historie, oczekiwania, manipulacje.
Nie kierowało nią ego…
Miłość, w której nie było potrzeby posiadania drugiej osoby na własność…
Miłość która dawała całkowitą wolność…
Miłość, która wznosiła Cię do góry i mobilizowała, abyś spełniał swoje marzenia - gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz…
To była jedynie czysta, bezwarunkowa miłość…. Miłość dojrzała… Miłość duchowa…
Miłość, której nie można zaszufladkować ani nałożyć na nią konkretnych tabelek.
Miłość, która omijała wszelkie ziemskie reguły i zasady.
Miłość, która była bezkresna, bezgraniczna, nieopisana…
Miłość, która nigdy się nie kończy…
Miłość, która rozgrzewa w sercu to słodkie uczucie ciepła i bezpieczeństwa…
Miłość, która wyzwala w nas poczucie że z daną osobą czujemy się jak w domu…
Bo tak jest… Tak było w przypadku nie tylko mojego bliźniaczego płomienia, ale wszystkich tych osób, które kiedyś spotkałam na swojej drodze. Mimo tego, że w ziemskiej rzeczywistości byliśmy sobie totalnie obcy, jednak jako dusze doskonale się znaliśmy. Tworzyliśmy tę samą rodzinę… Nosiliśmy w sobie bardzo podobne, wręcz często prawie identyczne, rezonujące ze sobą wibracje…
Może nasz umysł o tym zapomniał… Może musieliśmy się dostosować do ziemskich reguł i zasad… Może powinniśmy trzymać się tego, co wolno, a czego nie… Jednak prawdziwa, bezwarunkowa miłość nie zna granic… Jej nie można w żaden sposób ograniczyć, kontrolować czy usidlić.
Bezwarunkowa miłość nie jest na wyłączność. Nie jest zaborcza. Nie da się jej przekupić, wywołać, nakierunkować w odpowiednią stronę. Nie jest rzeczą, którą można zachować tylko dla siebie. Miłość jest dla wszystkich. Ona po prostu płynie…
Bo tak naprawdę chodzi o to, by czuć tę miłość…
By nosić tę miłość w swoim sercu…
By stać się tą miłością…
Wszystkie te cudowne osoby, piękne dusze, które stają na naszej drodze, przypominają nam jedynie, że ta miłość zawsze jest w nas… Że my jesteśmy tą miłością… Nie ważne czy to jest bliźniaczy płomień czy bratnia dusza… Wyrzućmy wszystkie tabelki wykreowane przez ego do kosza… Miłość to miłość… Bezwarunkowa miłość jest zawsze taka sama.
Nie ważne z którego serca płynie...
Alexandra FreeSoul
Nowe nagranie do ściągnięcia - sesja autohipnozy/głębokiej medytacji:
Zapraszam Cię również na sesje:
W celu zapoznania się ze wszystkimi dostępnymi usługami oraz cennikiem i promocjami zapraszam do:
Polub Free Soul - Polska na Facebook'u:
Dołącz do grupy na Facebook'u:
FREE SOUL POLSKA - UNIA W SOBIE (BLIŹNIACZE PŁOMIENIE CHANNELING HIPNOZA)
Zasubskrybuj kanał Free Soul Polska na YouTube:
Jeżeli moje artykuły wydają Ci się pomocne i czujesz potrzebę wsparcia mojej pracy w ramach wymiany energii, możesz to zrobić dokonując dobrowolnej wpłaty na PayPal: freesoulblog@outlook.com
Dziękuję!
Komentarze